Raspberry Pi - Dwa słowa, które z dnia na dzień zyskują na popularności wśród społeczności pasjonatów elektroniki, gadżeciarzy, nerdów, geeków i początkujących programistów.
Jestem pewien, że na tym forum praktycznie nikomu nie muszę tłumaczyć, czym owo Raspberry Pi. Aby jednak formalności stało się zadość...
Raspberry Pi to supertani, miniaturowy, w pełni funkcjonalny komputer. Stworzony z myślą o edukacji w dziedzinie programowania w języku Perl, projekt rozrósł się do kolosalnych rozmiarów i obecnie setki tysięcy, jeśli nie miliony ludzi, bawi się, uczy, a niekiedy całkiem poważnie tworzy urządzenia bazujące na tej niezwykłej platformie sprzętowej.
Popularność Raspberry Pi
Od momentu, gdy społeczność Raspberry Pi zaczęła żyć własnym życiem, a wykładniczy wzrost zainteresowania komputerami przekroczył najśmielsze oczekiwania twórców (podobno w pewnym momencie sprzedaż oscylowała na granicy 7 sztuk urządzeń na sekundę), informacje na temat obsługi tego wdzięcznego wynalazku można znaleźć po wpisaniu kilku kluczowych słów w Google. Każdy etap - od pierwszego uruchomienia, po najbardziej zaawansowane projekty wykorzystujące kamery i inne moduły rozszerzeń - został mniej lub bardziej szczegółowo opisany przez rzesze użytkowników, którzy nieraz dochodzili do właściwych kroków metodą licznych prób i błędów.
Oficjalne logo Raspberry Pi
Gdzie jest moja instrukcja?
Jednak to, czego do tej pory brakowało na rynku usług i produktów powiązanych z Raspberry Pi, to... najzwyklejsza instrukcja obsługi. Papierowy "zeszyt" ze wszystkimi materiałami zebranymi w jednym miejscu. Z obrazkami, wyjaśnieniami, komentarzami i przykładami kodów. A którz lepiej nadaje się do szczegółowego opisania produktu, jeśli nie jego twórca? Najwidoczniej do tego wniosku doszło dwóch panów – Eben Upton (odpowiedzialny za stworzenie architektury sprzętowej i platformy programowej RPi) oraz Gareth Halfacree (współtwórca projektu i dziennikarz), którzy są wymieniani jako jedne z najważniejszych osób pracujących dla Fundacji Raspberry Pi.
Zbieg różnych wydarzeń oraz uprzejmość wydawnictwa Helion sprawiły, że jakiś czas temu do moich rąk trafił egzemplarz „Rapsberry Pi. Przewodnik użytkownika” wyżej wspomnianych autorów. Uczciwie zaznaczę w tym miejscu, że z Raspberry mam kontakt już od jakiegoś czasu, a naukę jego obsługi zacząłem wspomagając się zagranicznymi blogami i forami. Nie uważam się więc za początkującego, ale też nie określiłbym się mianem zaawansowanego użytkownika. Jako robotyk-pasjonat, moje spojrzenie na tę książkę jest silnie nacechowane tym właśnie kontekstem. No bo w końcu o tym, że Raspberry Pi jest genialną bazą do budowy robota nie muszę przekonywać chyba nikogo, kto marzył o "upchnięciu" swojego PC-ta w miejsce leniwej i flegmatycznej ATmegi.
Okładka
Zawartość książki
Pozycja została sprytnie podzielona na trzy części. Pierwsza z nich szczegółowo omawia najbardziej podstawowe kwestie – dowiemy się skąd właściwie wziął się pomysł na Raspberry Pi oraz czym jest architektura ARM, na której bazuje – a następnie krok po kroku przeprowadzi nas przez niezbyt skomplikowany proces podłączania podstawowych peryferiów oraz instalowania wybranej dystrybucji Linuxa na karcie SD.
Dalej traktuje przede wszystkim o podstawowej obsłudze systemu operacyjnego bazującego na jądrze Linux – od opisu domyślnych aplikacji dystrybucji Raspbian, przez słowniczek pojęć, konfigurację sieci, zarządzenie partycjami i ustawieniami samej płytki, aż po pomocne opisy rozwiązywania możliwych problemów. W większości są to informacje powszechnie znane i ogólnodostępne, osoby zaczynające odruchowo każde wypowiedziane zdanie od debianowego "sudo" raczej przewertują te kilka stron od niechcenia. Ci, którzy od Microsoftowych "okienek" odrywają się rzadko i nie do końca czują, co w pingwinie piszczy - znajdą kompendium instrukcji, których już gdzieś, kiedyś używali, ale nie do końca pamiętają gdzie, kiedy i jak one właściwie brzmiały. Wiele rzeczy stanie się jasne.
Oczywiście, najbardziej uprzywilejowani są totalnie początkujący, bo dopiero oni znajdą tu prawdziwą kopalnię świeżej wiedzy, dzięki której poszerzą swoje horyzonty i z coraz większą pewnością siebie i satysfakcją zaczną obsługiwać ten – błędnie uważany przez niektórych za trudny – system operacyjny.
Druga część książki jest nieco mniej obszerna objętościowo i podzielono ją na trzy rozdziały. Omawiają one trzy najbardziej podstawowe zastosowania Raspberry Pi jako typowe urządzenia użytkowe – centrum multimedialne, komputer produkcyjny oraz serwer WWW. Opisane konfiguracje mogą dać jakieś pojęcie na temat praktycznego wykorzystania Raspberry Pi, jeśli na tym etapie chcielibyśmy zakończyć naszą zabawę z poznawaniem nowego systemu i konfigurowaniem płytki, chociaż moim zdaniem niewiele wnoszą do ideologii fundacji i traktowałbym je raczej jako „przerywnik” dla nabrania oddechu przed znacznie ważniejszymi zagadnieniami opisanymi w trzeciej części książki. Wszystko zależy oczywiście od potrzeb i ambicji czytelnika.
Programowanie RaspberryPi
Na końcu przewodnika autorzy umieścili przysłowiową wisienkę na szczycie tortu – to, co nas – robotyków – interesuje najbardziej. Mowa oczywiście o pisaniu oprogramowania oraz sterowaniu dodatkowymi peryferiami płytki, które przecież tak bardzo odróżniają Raspberry Pi od „zwykłych” komputerów. Pierwszym językiem programowania jest tzw. Scratch, stworzony raczej z myślą o dzieciach, przez co nie poświęciłem mu wiele uwagi. Mamy w nim ładny ekran środowiska programistycznego z uśmiechniętym kotem (?) i kolorowymi bloczkami, które przeciągamy i łączymy ze sobą niczym puzzle. Scratch nie komunikuje się niestety z wyprowadzonymi na płytce portami GPIO, co w moim odczuciu przekreśla ten „język” jako pożyteczny dla robotyka.
Tył okładki
Istnieje sposób na obejście tego problemu, ale wymaga niemałych nakładów finansowych w postaci zakupu specjalnych modułów rozszerzeń, np. płytki zaprojektowanej przez SparkFun, zwanej PicoBoard. Dalszą część tego rozdziału postanowiłem przeskoczyć i zająć się tym, co najbardziej mnie zainteresowało – „przyspieszonym” kursem języka Python.
Kurs Pythona
Do tej pory pisałem oprogramowanie w języku C/C++, Python był i nadal jest dla mnie czymś nowym, dlatego zdziwiło mnie trochę, że poświęcono mu zaledwie 26 stron. Jest to naturalnie tylko wprowadzenie, ale z czasem okazało się, że nawet po tym wprowadzeniu można z powodzeniem zacząć pisać pożyteczne aplikacje. Gdy tylko załapałem książkowe podstawy, świetnie się bawiłem eksperymentując i „doczytując” różne rzeczy w Internecie – zdobyta wiedza naprawdę ułatwia start i niweluje poczucie zagubienia, jakie często towarzyszy początkującym programistom.
Po zabawach z terminalem nadszedł czas na sterowanie sprzętem, czyli to, co robotycy i tygryski lubią najbardziej. W sposób jasny i przejrzysty opisano krok po kroku konfigurację płytki oraz funkcje programistyczne, które pomogą każdemu zamrugać zewnętrznymi, podpiętymi do portów GPIO diodami LED, a z czasem także wysterować mostki H i zebrać odczyty z licznych czujników. Sami chyba przyznacie, że od tego już bardzo krótka i prosta droga do działającego robota.
Jako rodzaj „bonusu”, autorzy książki opisali także przykładowe płytki rozszerzające możliwości Raspberry Pi, wydrukowali dwa przykładowe programy napisane w języku Python oraz tabelkę prezentującą tryby wyświetlania obrazu przez HDMI – ostatni dodatek raczej tylko dla osób mających problemy z nieprawidłowo wyświetlającym się obrazem.
Podsumowanie
Na początku wspomniałem, że Raspberry jest świetną platformą hardware’ową, którą warto wykorzystać do budowy robota. Ta książka podpowie Wam, jak to zrobić. Jest to oczywista pozycja dla ludzi słabo obeznanych w temacie zarówno Linuxa, jak i małych komputerów z układami typu SoC, ale przydatne informacje znajdzie w niej zarówno laik, jak i osoba nieco bardziej „oświecona”.
Jeśli planujesz dłuższą przygodę z RPi, przytłacza Cię natłok informacji, nie masz dostępu do internetu albo wolisz uczyć się z papierowych wydań książek niż z ekranu monitora, to nawet się nie zastanawiaj – ta pozycja na pewno Cię nie rozczaruje. Zwłaszcza, że cena nie jest wygórowana, a dostęp nie przysparza trudności. Jeśli jeszcze nie poddałeś się „malinowej” manii, to po tej lekturze na pewno znajdziesz ciekawe i pożyteczne zajęcie na długie, zimowe wieczory. Powodzenia!
Dołącz do 20 tysięcy osób, które otrzymują powiadomienia o nowych artykułach! Zapisz się, a otrzymasz PDF-y ze ściągami (m.in. na temat mocy, tranzystorów, diod i schematów) oraz listę inspirujących DIY na bazie Arduino i Raspberry Pi.
To nie koniec, sprawdź również
Przeczytaj powiązane artykuły oraz aktualnie popularne wpisy lub losuj inny artykuł »
Dołącz do 20 tysięcy osób, które otrzymują powiadomienia o nowych artykułach! Zapisz się, a otrzymasz PDF-y ze ściągami (m.in. na temat mocy, tranzystorów, diod i schematów) oraz listę inspirujących DIY z Arduino i RPi.
Trwa ładowanie komentarzy...