Skocz do zawartości

Sztuczne serce - porozmawiajmy... 💓


MKJB

Pomocna odpowiedź

4 minuty temu, SOYER napisał:

mam Cię gdzieś pod nosem, okazuje się... 

No właśnie 🙂 Kiedyś nawet o tym wspominałem (przy okazji badania czystości powietrza) ale pewnie nie zauważyłeś.

A nie podaję lokalizacji bo "gdzie mieszkam" a "skąd jestem" to dwa końce Polski.

Dobra, dość offtopicu i teatrów, i tak pewnie wątek pójdzie do kosza (bo @Elvis ma świętą rację w tym momencie).

 

 

Link do komentarza
Share on other sites

9 minut temu, Elvis napisał:

zupełnie brak treści

Jak to? Wydawało mi się, że jakaś tam leciutka treść zaistniała, pokracznie bo pokracznie ale zawsze - że istnieje tanie rozwiązanie problemu niesprawnego serca.

Ja bym się bardzo ucieszył gdybym kiedykolwiek na taką treść się natknął...  No ale może faktycznie mam dziwny gust.

W koszu też można i warto filozofować. Jak w beczce się dało to w koszu chyba też... 🙂

Link do komentarza
Share on other sites

Zarejestruj się lub zaloguj, aby ukryć tę reklamę.
Zarejestruj się lub zaloguj, aby ukryć tę reklamę.

jlcpcb.jpg

jlcpcb.jpg

Produkcja i montaż PCB - wybierz sprawdzone PCBWay!
   • Darmowe płytki dla studentów i projektów non-profit
   • Tylko 5$ za 10 prototypów PCB w 24 godziny
   • Usługa projektowania PCB na zlecenie
   • Montaż PCB od 30$ + bezpłatna dostawa i szablony
   • Darmowe narzędzie do podglądu plików Gerber
Zobacz również » Film z fabryki PCBWay

No więc za siedmioma górami, za siedmioma lasami, dopadło mnie razu pewnego to wyzwanie - sztuczne serce...

Sparaliżowało mnie swym majestatem i absurdalnym, nieludzkim poziomem trudności. Długo tkwiłem w bezruchu. Jednak gdy tak obrastałem skorupą strachu zacząłem knuć wielki plan wyzwolenia się z tej nieznośnej niemożności... Lata mijały a ja kombinowałem drogi wyzwolenia...

I nareszcie nastąpił przełom! Bo gdy tak się miotałem konwulsywnie, imałem się wszelkich środków.  Wszelkich. Gdy wyczerpałem te oficjalnie uznane za sensowne zabrałem się za bezsensowne. Potem zauważyłem, że to jeden pierun i leciałem jak leci, byle ponawiać kolejne próby… Tym szaleńczym sposobem dotarłem do metody, w której uporczywie dociekałem znaczenia słów, które określały całe zagadnienie. Mianowicie - tytułowe "sztuczne serce"... czyli w sumie co dokładnie oznacza? To lecimy:

Sztuczne - jeżeli coś jest sztuczne to nie jest naturalne. No wiadomix. No i co taki truizm może wnieść dla sprawy?! Ano może, to na przykład, że skoro mamy robić coś sztucznego, to nigdy nie będzie to naturalne. A to coś gdy jest naturalne to jest super. A jak jest sztuczne to już super nie jest. Czyli już na początku zakładamy, że zrobimy bubla… Trochę paranojka 🙂

Serce – cud, nieskończone piękno. No dobrze, ale tak od prozaicznej, technicznej strony to czym jest?... Pompą jest... Dobrze, już lepiej, schodzimy na łatwiejszy grunt. A jak realizuje swą pompowność?… Niezwykle!... Jak to? Czyżby pompuje inaczej niż wszelkie inne pompy?... Tak. W sposób tak niezwykły, że już na wieki pozostanie wzorcem niezwykłości. Niestety dla naszej próżności, stety dla naszej żywotności.

I teraz połączmy powyższe ustalenia.

W zasadzie, to zadanie jakie sobie stawiamy, owe „sztuczne serce” to oksymoron, żeby nie powiedzieć sprzeczność. To jakim cudem będzie możliwa realizacja tak pokrętnego celu?!

Zabrnęliśmy aż to takiej nieprzyjemnej konstatacji, ale co dalej? Pacjent dalej leży i czeka na rozwiązanie!… Leży i czeka a my właśnie przed chwilą spadliśmy z rowerka, na którym mieliśmy jechać tak wspaniale…

Nic to!

Bowiem, okazuje się, że popsuty rowerek powie nam gdzie szukać lepszego!…

Kochani, od tego momentu polecimy już z górki. 🙂

Skoro poprzedni tytuł zadania był niefortunny, to spróbujmy stworzyć taki, któremu fortuna będzie sprzyjać…

Ustaliliśmy, że nienaturalność jest słaba. Musi być naturalność. Uwaga! Ależ oczywiście, nawet jak sobie twardo założymy, że robimy naturala, to w 100% naturalem nie będzie. No bo to my robimy. Ale! Damy sobie szansę, i przypilnujemy, żeby możliwie mocno zbliżyć się do takiego stanu.

Ustaliliśmy również, że serce jest pompą.

To teraz połączmy te lekko zmodyfikowane kropki…

Wychodzi na to, że mamy zrobić pompę, ale taką fajną, możliwie naturalną.

Prawdziwne serce zostawiamy w spokoju. Dodajemy mu tylko do towarzystwa taki jakby pomgacz w ciężkich chwilach…

Wiadomo, Ameryki nie odkrywam! Chodzi jednakże o tryb w jaki to robię. Zauważcie proszę, że postanowiłem, że przeprowadzę tą akację możliwie naturalnymi metodami. Te, które są stosowane dotychczas są z zasady dalekie od naturalności.

Mam nadzieję, że chociaż lekko się wytłumaczyłem… Jednocześnie zapewniam o woli kontynuowania szerzenia fermentu. 🙂

  • Nie zgadzam się! 1
Link do komentarza
Share on other sites

@MKJB wybacz, ale można pisać ciekawie bez wodolejstwa, ale można też pisać dla samej pisaniny... 

Założę się, że mógłbyś napisać tego posta, jeszcze dwa razy dłuższego, ale z tą samą zawartością merytoryczną, potrafiłbyś, więc spróbuj. Czy ktoś to jeszcze będzie czytał to inna sprawa. 

  • Lubię! 1
Link do komentarza
Share on other sites

To co zrozumiałem, to sztuczne serce ma być jak najbardziej naturalne, i ma być pompą. Coś pominąłem? Jeżeli nie, to możnaby pokombinować jakąś drukarką 3D na biomasę, albo zrobić hodowlę ludzkich komórek żeby zrobiły serce. To tak się łatwo mówi, ale to jednak wyzwanie. A może jakoś zmusić ciało, aby samodzielnie mogło odrosnąć swoje serce? Leci już trzecia dekada XXI wieku, może warto wziąć sprawę w swoje ręce - i nie wiem, założyć laboratoria? Badać to, próbować, aż do skutku. 

  • Pomogłeś! 1
Link do komentarza
Share on other sites

Przed chwilą, Leoneq napisał:

może warto wziąć sprawę w swoje ręce - i nie wiem, założyć laboratoria? Badać to, próbować, aż do skutku. 

Nareszcie! Dzięki za te słowa!

Dopuszczaliście Panowie taką ewentualność, że takie wyzwanie może podjąć każdy z nas? Że hasło "sztuczne serce" może trafić pod strzechy forów internetowych?

Link do komentarza
Share on other sites

@marek1707 nie jestem adminem, ani moderatorem, nie mam więc możliwości zamknięcia tego tematu.

Inna sprawa, że przeniesienie go do działu „na luzie” byłoby wskazane, ale już samo zamykanie - właściwie dlaczego? Nikt nic złego nikomu w tym temacie nie zrobił, mamy dość ciekawe hasło, chociaż jego rozwinięcie raczej nie ma żadnego sensu.

Moim zdaniem najlepsze co wszyscy razem możemy zrobić,  to przestać się w tym temacie odzywać i już nie karmić trola.

Edytowano przez Elvis
Link do komentarza
Share on other sites

11 godzin temu, Elvis napisał:

Inna sprawa, że przeniesienie go do działu „na luzie” byłoby wskazane, ale już samo zamykanie - właściwie dlaczego?

Dział inne w zasadzie do tego służy aby były tam tematy "inne" czyli nie koniecznie związane z głównym nurtem forum. W tym temacie nikt nie obrzuca się błotem, rozmowa jest kulturalna więc nie ma powodów do zamykania. 🙂 

  • Lubię! 1
Link do komentarza
Share on other sites

(edytowany)

Dziękuję za uratowanie życia!… Dziękuję Moderatorowi i wszystkim innym miłośnikom trolli...

Wracając do ad remu.

Ostatecznie, po wielu burzliwych bojach,  stanęło na tym, że ma być pompa.

Ale ma być nad wyraz naturalna...

Ja wcześniej nie miałem pojęcia jak nienaturalne a w zasadzie antynaturalne rzeczy robimy. Większość pomp, jak i większość znanych maszyn i urządzeń, jest oparta na idei kręcącej się osi, wału etc. W przyrodzie takie rozwiązanie (prawie) nigdy nie występuje. Kiedyś wrócę do tej sprawy bo zasługuje na osobny gruby trolling...

Skoro sobie ubzdurałem, że niby wszystkie pompy są be, no to wypada wymyślić inną, taką nie be. No wypadałoby… Ale jakim cudem to zrobić? Fakty są nieubłagane – skoro istniejący stan wiedzy technicznej jest owocem działań setek pokoleń, i dało się wymyśleć tyle ile się dało, to trzeba być [i tu można sobie dopowiedzieć wedle uznania] żeby wierzyć, że można jeszcze coś wskórać. W dzisiejszych czasach wymyślić jakiś trochę inny rodzaj tranzystora, to może jeszcze rozumiem, ale pompę?!

Niestety, moja beztroska ignorancja i opętańczy upór przymusiły mnie do dalszego poszukiwania rozwiązania.

Uciekałem tak długo od wszystkiego co znane, że nie zauważyłem, że nagle znalazłem się na środku wielkiej, pustej krainy. W niej nic nie było. Chyba, że się o czymś pomyślało to wtedy to zaczęło być. Problem polega na tym, że trzeba mocno i czysto czegoś zachcieć.

Ja chciałem pompy. Czyli właściwie czego?

No w sumie to nie wiedziałem. Na szczęście mi się przypomniało, że mogę spytać serca. Spytałem i otrzymałem wiele zaskakujących informacji!

Mianowicie, że serce pompuje krew. Nie wodę. A jak rzecze mądrość narodowa - krew nie woda. Krew to jest cud. Klasyfikowany bezdusznie jako płynna tkanka łączna. I jest to materia tak misterna, że nie wolno z nią nic robić. W sensie nie wolno się jej tykać najlepiej wogóle. Każde coś na jej drodze będzie wrogie a i ona będzie straszliwie wroga wobec każdego czegoś. Każde coś ma pole powierzchni, a trombocyty jak widzą polko powierzchni to się biorą i tam się pasą, przyrastają bez litości. A najbardziej lubią ciemne, niemrawe zaułki! Takie co to nic się tam nie dzieje, albo dzieje się zbyt mało, mniej niż gdzie indziej. W takich miejscach się melinują. Także co by nie robić, nie wolno im dawać okazji do melanżu… No więc generalnie z krwią nie wygrasz, nie możesz z nią walczyć.

Jeszcze przed chwilą nie byłem w stanie wymyślić pompy dla zwykłej wody a teraz to już podwójnie niewymyślę dla krwi. Jak żyć?!

Znowu nic nie wiem. Ale tym razem nie wiem jeszcze bardziej niż nie wiedziałem wcześniej.

Ale czy aby na pewno? - spytał całkiem sensownie chochlikowy głosik.

Skoro czegoś nie wiem to w sumie przynajmniej jedno wiem - że czegoś nie wiem. Ale! Ja nie wiem co mieć chcę. Za to całkiem dobrze wiem czego nie chcę!...

No to po raz kolejny rozpocząłem recytować listę moich niechcesiów ale tym razem ze zrozumiem:

1. Nie chcę pompy, która pompuje jak inne znane pompy.

2. Nie chcę pompy, która cokolwiek złego robi krwi, ma ją pompować ale najlepiej jakby jej w ogóle nie było...

To był ten moment, że naprawdę potrzebowałem pomocy, bo oddaliłem się już od wszystkiego co mogło dać jakąkolwiek nadzieję czy choćby ukojenie w tych cierpieniach…

I taka pomoc nadeszła!

Mianowicie, miałem to szczęście, że wśród wielu książek, które znajdowały się w moim domu, i które pałaszowałem zawzięcie od maleńkości, była niepozorna, malutka książeczka - „Algorytm wynalazku”. Tam było napisane, że jak się chce coś wymyślić, to wręcz trzeba sprowadzić dane zagadnienie wręcz do absurdu, nierozwikłanej sprzeczności. Bo to będzie trampoliną do odnalezienia upragnionego rozwiązania.

Jakie miałem szczęście, że mi się to przypomniało! Czyli jak wpadnę w tak wielkie maliny jak teraz to w sumie dobrze, że w nie wpadłem?!... Tak.

Tam później pisali, że trzeba powolutku, budować drogę ku rozwiązaniu. Ale od tyłu!!! My zawsze rozpoczynamy od nas. I dopada nas frustracja niemożności. A wystarczy zacząć od rozwiązania, kierując się ku nam…

No to luz. Wsiadam do helikoptera, polecę ku rozwiązaniu i potem już jakoś wrócę...

Rozwiązanie winno być idealne/zbliżone do ideału. Proszę bardzo - krew ma się poruszać, przepływać. I ma się to dziać z minimalnym użyciem jakichkolwiek środków.

Nawiasem, to i tak ma się w taki właśnie sposób to stać, bo takie urządzenie musi być hiper super wydajne. Czyli musi zużywać najmniej energii jak tylko się da. I jeszcze jedno – ma być najtańsze jak tylko się da…

Ojejej! Wraca stara panika. Ale nic to! Nie zważamy, siorbiemy smarki i brniemy dalej…

Dla otuchy wracamy do tego co wiemy. A wiemy, że krew, którą mamy przepychać znajduje się w rurowatych obudowach – naczyniach krwionośnych. Acha, czyli mamy się podpiąć/wpiąć w takie coś. No to się nagle okazało całkiem sporo! No rychło w czas. Nareszcie zarysowaliśmy sobie jako taki kształt naszego urządzenia – będzie to coś, co przypomina naczynie krwionośne. [Uwaga! Ten temat jest przepotężny, będę walił gigantyczne skróty…]. No dobra, czyli jakaś tam rura. Jeśli rura to jaka średnica?… Żeby polecieć po łatwości, wybierzemy sobie jakąś możliwie dużą… Zresztą skoro jakimś cudem jednak wzbudzimy jakieś ciśnienie naszą pompą, to lepiej żeby to się zadziało w jakiejś grubszej, mocniejszej okolicy... Okazuje się, że grubość tych najgrubszych naczyń może być taka jak naszych palców. Dodatkowo, okazuje się też, że trochę trudno mówić o średnicy, bo naczynia krwionośne nie są bynajmniej okrągłe w przekroju… No ale ten smakołyk to na później!

Jako tako znamy już średnicę, w której obrębie przyjdzie nam działać. A jaka długość?… Tu już na chłopski rozum – zależy czy się będziemy wpinać wprost w przebieg naczynia lub bajpasować, to załóżmy sobie, że długość mogłaby wynosić dwie-trzy średnice (zejdzie nam na samo mocowanie do ścian naczynia etc.).

Tym o to bezczelnym sposobem wykoncypowaliśmy sobie wstępne gabaryty naszej pompy! Ciekawostka – dlaczego nie można tego było zrobić na samym początku?!... [*$%#&]

Czyli mamy kawałek jakiejś tam rury. Brawo! Co dalej?

Co możemy zrobić z samą taką rurą żeby wywołać przepływ płynu, który się w niej znajduje?

Proste! Możemy ją ścisnąć. Niestety, efekt będzie nie do końca dobry. Bo krew poleci w dwie strony. No to trzeba wprowadzić zawory na wejściu i wyjściu, zastawkować. Działać to to będzie ale robimy sobie gigantyczne problemy. Ściskając rurę musimy za każdym razem dużą część energii poświęcić na przezwyciężenie sztywności materiału rury. Sporo tego! Z kolei dwie zastawki to dwa wielkie kusiciele problemów wszelakich i kosztów wszelakich również.

Kusi rozwiązanie mniej złe – wywalamy zastawki ale zostawiamy gniecenie. Robimy pompę perystaltyczną czy nawet w porywach robaczkową…

Znowu lipa. Zmuszamy się do zajmowania terenu poza rurą. Poza tym, te metody są cały czas nieekonomiczne energetycznie. Co gorsza, oprócz gniecenia samej rury, gnieciemy stale i rurę i krew w niej. Chwila! Jak to gnieciemy krew?!... Jej nie wolno gnieść! Racja. Nie możemy bić i miażdżyć krwi, bo w niej są jakieś czerwone krwinki, i inne cuda wianki, więc nie wolno tak robić i już.

No to co dalej?…

Skoro manewrowanie zewnętrzem, obudową, niesie tyle problemów to wejdźmy do środka i rozejrzyjmy się co tam można zdziałać…

Czyli – rura, a w niej krew. Wchodzimy sobie zaczynając od minimum.

Rysujemy sobie przekrój, i stawiamy gdzieś w środku kropeczkę.

Co nam może zdziałać taka kropka?… Otóż całkiem wiele. Jakby rozpętała jakąś ostrą, dynamiczną imprezę, to na pewno by coś zdziałała. Ale z krwią zabaw hucznych urządzać nie wolno…

Jeśli z pojedynczą kropką nie wyszło, to dostawmy kolejną... Czy teraz lepiej?… No może, może… To dostawmy sobie jeszcze kolejną…

Taka jakaś kreseczka nam się zrobiła… 🙂

 

I tu stop!

 

Bo miała być delikatna zajaweczka a się zrobił brutalny spojler co już powiedział wszystko…

 

Czuj Przepływ!

 

P.S.

Dziękuję za już. Dziękuję za gargantuiczną wyrozumiałość i cierpliwość. Wkrótce wrzucę wszystko jak leci... Chociaż to już nudna formalność bo znacie rozwiązanie. Zresztą zawsze je znaliście.

Edytowano przez MKJB
Link do komentarza
Share on other sites

Dołącz do dyskusji, napisz odpowiedź!

Jeśli masz już konto to zaloguj się teraz, aby opublikować wiadomość jako Ty. Możesz też napisać teraz i zarejestrować się później.
Uwaga: wgrywanie zdjęć i załączników dostępne jest po zalogowaniu!

Anonim
Dołącz do dyskusji! Kliknij i zacznij pisać...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym może działać lepiej. Więcej na ten temat znajdziesz w Polityce Prywatności.