Skocz do zawartości

Jak w praktyce wygląda studiowanie Automatyki i Robotyki?


Komentator

Pomocna odpowiedź

@vvdzie z automatyką chyba mało który student miał styczność – chyba że mowa o układzie sterowania z obiektem całkującym "spłuczka". Grunt żebyś miał pojęcie o elektronice, programowaniu i miał wyobraźnię w sprawach technicznych czytaj nie wbijał gwoździa trzonkiem młotka to będzie dobrze 🙂 

Edytowano przez Gieneq
Link do komentarza
Share on other sites

Obecnie student 3 roku AiR, wydział Mechaniczny Politechniki Śląskiej. Mój program należy brać z dystansem,bo rocznik niżej ma już zupełnie inną podstawe programową.

1 rok to głównie matematyka,mechanika i przedmioty które bardziej mi pasują na inżynierie materiałową jak Zasady doboru materiałów inżynierskich. Jeśli chodzi o bardziej kierunkowe przedmioty to praktycznie sucha teoria, chociaż mieliśmy zajęcia gdzie bawiliśmy się robotami fanuca. Do tego obowiązkowe rzeczy do odhaczenia jak filozofia.

2 rok- więcej matmy oraz zamiast mechaniki mamy wytrzymałość materiałów. Do tego C++, SQL,jakieś sieci neuronowe i metody numeryczne. No i pełno rysunku technicznego (w tym PKM, co przy zdalnym nauczaniu i totalnym olaniu nas przez prowadzących skończyło się dla wielu tragicznie). Generalnie od IV semestru całe te studia to jest jeden wielki pic na wode. Zdecydowana większość prowadzących miała nas gdzieś,a zajęcia wyglądały na zasadzie wrzucenia prezentacji i listy zadań do wykonania.

Po każdym roku miałem mieć 2 tygodnie praktyki produkcyjnej. Ale dopóki było to względnie związane z kierunkiem, uznawali.

Teraz, na V semestrze dopiero zaczynają się ciekawsze dla mnie przedmioty (spawalnictwo, przedmioty związane z maszynami do obróbki) ale jako że plan zmienia się z tygodnia na tydzień,to nie wiem jak one będą wyglądały. W szczególności,że wydział ponownie jest zamknięty i wszystkie zajęcia mam zdalnie.

 

A i tak najlepsze co wyciągłem ze studiów, to certyfikowane szkolenie z programowania PLC Siemensa. No i chciałem wyhaczyć uprawnienia spawalnicze,ale zamknęli mi wydział i nie wiadomo jak to będzie teraz wyglądać.

 

  • Lubię! 2
Link do komentarza
Share on other sites

Zarejestruj się lub zaloguj, aby ukryć tę reklamę.
Zarejestruj się lub zaloguj, aby ukryć tę reklamę.

jlcpcb.jpg

jlcpcb.jpg

Produkcja i montaż PCB - wybierz sprawdzone PCBWay!
   • Darmowe płytki dla studentów i projektów non-profit
   • Tylko 5$ za 10 prototypów PCB w 24 godziny
   • Usługa projektowania PCB na zlecenie
   • Montaż PCB od 30$ + bezpłatna dostawa i szablony
   • Darmowe narzędzie do podglądu plików Gerber
Zobacz również » Film z fabryki PCBWay

To ja coś od siebie dorzucę, choć bez bezpośredniego odniesienia do automatyki, ale w odniesieniu do niektórych opinii w tym wątku. Zakładam, że czytają go również przyszli studenci.

1. W ostatniej dekadzie czy dwóch widać trend, że "trzeba iść na studia". Jeśli właśnie kończysz technikum (po liceum sprawa jest nieco inna) i chcesz iść na studia tylko dlatego, że rodzina nalega albo idą wszyscy koledzy, to się zastanów. Można być świetnym fachowcem będąc technikiem, a uczelnie nie potrzebują studentów, którzy poszli tam "z musu".

2. Studia mają kilka zadań. Po pierwsze ułożyć pewne rzeczy w głowie. Człowiek z tytułem zawodowym (zwłaszcza mgr) powinien mieć nieco szersze horyzonty, więc te przedmioty typu filozofia czy etyka to nie tylko "zapchajdziury". Jeśli się ma ochotę, to coś z nich w głowie zostanie - niekoniecznie wiedza, raczej rodzaj patrzenia na niektóre sprawy. Po drugie - dać podstawy teoretyczne do wielu rzeczy, w związku z czym...

3. Jest sporo zajęć, w których teorii jest dużo. I to nie tylko na matematyce. Z przymrużeniem oka - w technikum nauczysz się wbijać gwóźdź, na studiach dowiesz się, dlaczego robisz to w taki, a nie inny sposób.

4. Pierwszy rok to uzupełnienie tego, co jest potrzebne na studiach, a czego mogło nie być w średniej (np. całki?) oraz sposób na odsianie tych, którzy trafili na dany kierunek przypadkiem.

5. Zajęcia praktyczne (laboratoria) uczyć powinny umiejętności rozwiązywania zadań niezależnie od środowiska (np. programu), a nie samego programu (klikamy w 3. opcję w 7. menu).

Ja wiem, że to się czasem rozmija. Prowadzący, którzy bywają tak samo przypadkowi, jak studenci, przedmioty zupełnie niezwiązane z kierunkiem (bo ktoś musiał dostać godziny), niespójność ładnych deklaracji z ulotek rekrutacyjnych z rzeczywistością nauczania... Uczelnie mają swoje problemy, niektórym pracownikom przeszkadza student, ale dobrze wybrany kierunek powinien dać zadowolenie, choć nie da gwarancji pracy, ani nie da odczuć na własnej skórze realiów pracy w rzeczywistym środowisku (presja czasu, kompromisy między tym, jak coś powinno być zrobione, a jaki jest budżet lub jakie są wymagania klienta, odpowiedzialność za projekt - w firmie nie ma oceny 3, albo sesji poprawkowej, jest dyscyplinarka 😉 ).

  • Lubię! 2
Link do komentarza
Share on other sites

Dnia 21.11.2020 o 00:19, Leander napisał:

1. W ostatniej dekadzie czy dwóch widać trend, że "trzeba iść na studia". Jeśli właśnie kończysz technikum (po liceum sprawa jest nieco inna) i chcesz iść na studia tylko dlatego, że rodzina nalega albo idą wszyscy koledzy, to się zastanów. Można być świetnym fachowcem będąc technikiem, a uczelnie nie potrzebują studentów, którzy poszli tam "z musu".

Trend w którym ludzie kształcą się coraz dłużej jest od dobrych 200 lat. Teraz żeby robić fajne rzeczy coraz częściej jest potrzebny doktorat.

Dnia 21.11.2020 o 00:19, Leander napisał:

(presja czasu, kompromisy między tym, jak coś powinno być zrobione, a jaki jest budżet lub jakie są wymagania klienta, odpowiedzialność za projekt - w firmie nie ma oceny 3, albo sesji poprawkowej, jest dyscyplinarka 😉 ).

Nie wiem jakie studia masz na myśli, ale na moich jak najbardziej była presja czasu i wybieranie kompromisów. A co do dyscyplinarki, to nie słyszałem aby ktoś ja dostał w innym przypadku jak za przyjście do pracy pod wpływem alkoholu. Jeśli pracodawca deleguje pracownikowi zadania których nie potrafi on do końca wykonać (bo tak należy rozumieć ocenę 3) to jest to raczej jego wina niż pracownika.

Z resztą się zgadzam.

  • Lubię! 1
Link do komentarza
Share on other sites

Z tą dyscyplinarką to był oczywiście żart. I masz rację, że pracownik powinien dostawać zadania na miarę możliwości.

Co do kształcenia - edukacja przez całe życie to dobry trend. Pytanie, czy to musi być zawsze wykształcenie wyższe. Wg mnie nie musi, nie każdy powinien być magistrem, bo nie każdy będzie się z tym czuł dobrze. Ponadto jako społeczeństwo nie potrzebujemy 50% ludzi z wyższym wykształceniem, to dewaluuje rangę edukacji i prowadzi do frustracji tych, którzy mają mgr inż. i nie mogą znaleźć pracy adekwatnej do (słusznych) oczekiwań. O przypadkach studenta "z musu" wiem z doświadczenia, ci ludzie mówią, że nie czują się z tym dobrze. Jasne też, że jest i sytuacja odwrotna. I to też znam z pierwszej ręki, gdy ktoś zaczyna studia (zaoczne) bo w pracy doszedł do ściany - nie ma możliwości awansu, bo nie ma formalnego wykształcenia. W tej mojej uwadze nie chodzi o deprecjonowanie wykształcenia czy namawianie do zakończenia na technikum. Po prostu chciałem zwrócić uwagę, że warto się zastanowić i nie traktować studiów jako koniecznego kroku w ścieżce edukacyjnej, albo - co gorsza - sposobu na odwlekanie decyzji o tym, co dalej zrobić ze swoim życiem (takie podejście też jest "a pójdę na studia, zobaczę co później").

  • Lubię! 1
Link do komentarza
Share on other sites

Przeczytałem Artykuł i Komentarze. Do końca.
Większość komentujących usilnie krytykuje, tak nieliczni piszą "jak by to sobie wyobrażali".
A czy ktoś sprawdził jakie są zarobki na uczelniach? Bo studenci pracując 'na boku' zarabiają więcej niż profesorzy.
Kto w takiej sytuacji pracuje na uczelni? Czego więc można oczekiwać?
Informatyka, robotyka i programowanie podążają - słusznie -  w kierunku standaryzacji i 'klocków LEGO'.
Czyli dążymy do języków wysokiego poziomu i bibliotek których można nauczyć gimnazjalistę. Slusznie, bo będzie łatwiej i taniej.
Chcecie zarobków, wyzwań i emocjonującej pracy? Teraz do takiej roboty urządzają polowania z nagonką. Ale jest 'ale' - bez zaawansowanej matematyki, informatyki technicznej i asemblera się nie da. Bo zmierzcie się z autonomicznymi dronami bojowymi, z inteligentną amunicją do haubic i karabinów snajperskich. A Polska stała się i jest centrum tych 'cudów techniki'. Zamówienia sięgają 5lat do przodu. Robota jest, kasa jest. Tylko czy dacie radę.
Kursy Forbota są niewiarygodnie SUPER!! Więcej takich. Ale nowości wymyśla się opierając się o uniwersalne schematy, które poznaje się przy okazji nielubianych przedmiotów teoretycznych - bo to zestawy narzędzi (schematów rozumowania, algorytmów, etc.), których zadaniem jest 'kliknąć' takiemu i pokazać drogę.
A jeśli kto wyduma jeszcze lepszą drogę, schemat, czy algorytm to jego imię zapisują w annałach nauki.
Spieszycie się do kasy? To nie pomijajcie teorii, bo bez analizy funkcjonalnej nie byłoby optymalizacji, usuwania efektów poruszenia obrazu, zatem rozpoznania obrazu, etc., etc. A autonomiczny powrót 'zagubionego' drona do domu i niewspomagane lądowanie np. Byraktara, (czy doskonałego polskiego odpowiednika z grupy WB Electr. ...) w ogóle nie wchodziłyby w grę.
Do podniesienia poziomu studiów potrzeba:
(1) zapotrzebowania na wykształconych absolwentów - już jest i będzie roslo w najbliższych 15-25iu latach
(2) podniesienia jakości pracowników uczelni (wynagrodzenia i zmiana sposobu ich oceniania) - do zrobienia, ale kasa na to się znajdzie
(3) chęci podejmowania i świadomości konieczności wyzwań u młodych ludzi (bo każda inżynieria jest trudna, intelektualnie wymagajaca i jeszcze raz trudna - ale co zrobić skoro to my mamy produkować 'zabawki' lepsze niż oni? )
W. Churchill „Mogę wam obiecać tylko krew znój, łzy i pot”, ale zwycięstwo będzie nasze...
Pozdrawiam, JK

  • Lubię! 1
Link do komentarza
Share on other sites

@Jan_Kunicki Ja swoje zdanie podtrzymuję, a wręcz im dalej od obrony i im dalej zdobywając doświadczenie w zawodzie tym bardziej uważam czas spędzony na Politechnice za wybitnie zmarnowany - na szczęście kształciłem się też na swoją rękę i zdobywałem doświadczenie poza uczelnią, chociaż przez samą uczelnię mój rozwój niemal stanął w miejscu bo nie było czasu albo uczelnia spowodowała że tym się już rzygało...
 

Dnia 6.08.2022 o 19:59, Jan_Kunicki napisał:

A czy ktoś sprawdził jakie są zarobki na uczelniach?

Raz że ograniczenia systemowe i pensja zależy od tabelki a nie od jakości prowadzenia zajęć, a dwa... jak mamy wymagać jakiejkolwiek jakości kształcenia, jak zajęcia prowadzą doktoranci, którzy kilka miesięcy wcześniej sami siedzieli cicho na tyłku po drugiej stronie a teraz nagle mają przekazywać wiedzę dalej nie mając doświadczenia, ani szkoleń ani umiejętności w przekazywaniu informacji. Toć nauczyciel w podstawówce czy liceum musi być po pedagogice, a już prowadzący teoretycznie poważny przedmiot na uczelni wyższej nie musi mieć żadnych kwalifikacji i wystarczy, że 1,5h będzie recytował slajdy, które są używane od 10 lat? I takie osoby później zostają doktorami, mają swoje przedmioty i dalej nie potrafią uczyć. Inna sprawa, że często muszą prowadzić te zajęcia mimo, że szczerze tego nienawidzą (i to da się wyczuć) i że woleliby siedzieć zamknięci w swoim pokoju lub jakimś labie i robić swoje prace naukowe. 

Przede wszystkim powinny być zmiany systemowe, aby pensja zależała od osiągnięć prowadzącego (czy w sytuacji gdzie na przedmiocie jest 200 osób na roku, a ten przedmiot robi 500 osób bo jest tylu powtarzających to świadczy źle czy dobrze o jakości kształcenia danego prowadzącego? Czy prowadzący na pewno dostosował zaawansowanie tego przedmiotu do potrzeb danego kierunku? Ja np. do tej pory nie wiem po cholerę mi wiedza pod jakim kątem musi wpaść elektron między okładki kondensatora, żeby z drugiej strony wyleciał równolegle...), prowadzący przedmioty powinni mieć jakieś wykształcenie (nie mówię o studiach, ale niech to będzie jakiś kurs, jakieś dłuższe szkolenie, coś dającego jakiś certyfikat) umożliwiające im uczenie innych ludzi. A przede wszystkim nie powinno być sytuacji gdzie prowadzący robi przedmiot jakby to było za karę, bo ktoś tego od niego wymaga, a nie z własnej pasji przekazywania wiedzy. Ponadto myślę, że prowadzący przedmioty techniczne powinni w jakiś sposób praktycznie pracować i zajmować się tym o czym prowadzą przedmiot. Dla mnie było ogromnym szokiem kiedy na Technikach Mikroprocesorowych zaczynaliśmy zabawę na 20 letnim gównie, a prowadzący nie zdawał sobie sprawy z istnienia Arduino.
Zgodzę się z tym, że wiedza bardziej szczegółowa też jest ważna, ale moim zdaniem nauka powinna być od ogółu do szczegółu, zaczynać od prostych rzeczy korzystając z uproszczeń i dopiero się stopniowo zagłębiać. Równie dobrze można zacząć się uczyć programować w języku Arduino i w kodzie dodawać elementy czystego C. Niestety, ale wiele przedmiotów wyglądało tak, że robiło się coś i nie wiadomo po co 😛 

Cytat

Do podniesienia poziomu studiów potrzeba:
(1) zapotrzebowania na wykształconych absolwentów - już jest i będzie roslo w najbliższych 15-25iu latach
(2) podniesienia jakości pracowników uczelni (wynagrodzenia i zmiana sposobu ich oceniania) - do zrobienia, ale kasa na to się znajdzie
(3) chęci podejmowania i świadomości konieczności wyzwań u młodych ludzi (bo każda inżynieria jest trudna, intelektualnie wymagajaca i jeszcze raz trudna - ale co zrobić skoro to my mamy produkować 'zabawki' lepsze niż oni? )

Ad 1) Pełna zgoda. Zapotrzebowanie jest ogromne, a wielu absolwentów kończy studia nadając się tylko do dalszej nauki przez pracodawcę. Zapewne byłoby ich więcej i lepiej wykształconych, gdyby nie uwalali przedmiotów, bo prowadzący wymyślił sobie chore wzory na ocenę i brak pracy domowej (xD) ma główny wpływ na ocenę i gdyby nie marnowali często całych wieczorów na pisanie durnego sprawozdania do laborki (gdzie przez 1,5 godziny ruszali różnymi obiektami przed czujnikami, żeby wyznaczyć ich histerezę, która jest podana w nocie katalogowej) udając że się czegokolwiek nauczyli. Niestety, ale czas studenta jest absolutnie olany i absolutnie nieoptymalnie wykorzystany. Są semestry, na których samemu trzeba się zmienić w robota i zniknąć ze społeczeństwa, żeby jakoś przez ten semestr przejść. A później dziwne że wśród młodzieży jest ogromny odsetek depresji i innych problemów psychicznych 😉 Ponadto absolutny brak indywidualnego podejścia do nauczania, czego skutkiem było, że przez dużą część studiów uczyłem się tego co już umiałem (wcale dzięki temu nie miałem żadnych dodatkowych korzyści) lub rzeczy, które wcale mnie nie interesują, gdzie nie mam zamiar się rozwijać w tym kierunku i zdaję sobie sprawę, że w prawdziwym życiu zawodowym będzie mi to absolutnie zbędne...

Ad 2) Również myślę, że z kasą nie powinno być problemu, bo ona jest, ale w absurdalny sposób wydawana. Wydaje się grube bańki na betonowe place przed uczelnią, na fontanny które pracują kilka miesięcy w skali roku i wymagają serwisu, później jeszcze się wydaje pieniądze na systemy zbierające deszczówkę, no bo przecież zrobiliśmy na uczelni betonozę i trzeba zbierać deszczówkę bo rośliny usychają. Jednocześnie brakuje budżetu na sensowne wyposażenie laboratoriów, brakuje licencji na oprogramowanie (wymaga się wykonywania prac domowych np. w Matlabie, gdzie nie ma wersji studenckiej, a uczelnia oczywiście nie zapewnia licencji i trzeba jechać na piratach), na cały kierunek jest jeden sensowny robot (z którym każdy student i tak ma do czynienia przez raptem max 3h przez całe studia), czujniki wizyjne są chyba z początku tego wieku, a prowadzącym nie chce się wchodzić we współprace z firmami i uczyć nowego sprzętu, jakiś budżet jest przeznaczony na działalność kół naukowych, ale co z tego jak każdy wydatek to kilkutygodniowa batalia z administracją, która oczekuje aby kable do płytek stykowych kupować przez przetarg na elektrykę.

Ad 3) Znikoma możliwość zaliczania przedmiotów inaczej jeżeli ma się w danej dziedzinie jakąkolwiek wiedzę. Uczelnia np. załatwia używanego robota z jakiejś fabryki i oczekuje, że studenci go uruchomią nie dając absolutnie nic w zamiast w postaci choćby zaliczenia jakiegoś przedmiotu. Uczelnie stwarzają często takie warunki, że samo utrzymanie się na studiach i nauczenie się czegoś to już jest wyzwanie i w pewnym momencie zwyczajnie ma się dość tego wszystkiego, więc nic dziwnego że ludzie szybko tracą zapał i zamiast szukać dla siebie wyzwań i możliwości rozwoju chcą zwyczajnie "byle zaliczyć i mieć to gówno z bani".

Rozpisałem się bardziej niż chciałem na początku, ale jak już wspomniałem... Im dalej od obrony tym bardziej utwierdzam się w swoim przekonaniu 😉 A że podtrzymuję jakieś kontakty z ludźmi z uczelni to wiem że z niektórymi rzeczami jest tylko gorzej 😕 

Link do komentarza
Share on other sites

By podnieść poziom nauczania potrzeba:
a) zakazać wymagania od nowych pracowników dyplomów ukończenia studiów, a w zamian realizować testy umiejętności
b) zlikwidować państwowe finansowanie uczelni wyższych i wprowadzić kredyty na studia (punkt 1 sam się w ten sposób poprawi)
c) dofinansować szkoły publiczne niższego szczebla, bo porównując finansowanie uczelni wyższych i finansowanie podstawówek to jakaś patologia... W szczególności, że te uczelnie rzadko produkują coś użytecznego... Problemem nauczania w podstawówkach nie jest to, że nauczyciele nie potrafią ciekawie realizować danego przedmiotu, tylko to, że ich pensje odbierają im zapał do pracy. Znam osobę, która potrafiła nauczyć (jeszcze za ostatnich rządów PO) praktycznie każdej przydatnej umiejętności technicznej: szycia, lutowania, wbicia durnego gwoździa czy ściągnięcia łożyska / tuleji z pręta. Teraz tego nie realizuje, bo po co ma się wysilać, niech uczniowie napiszą notatkę i ma z głowy, bo pensja jest za niska, a podstawa zbyt przeładowana by realizować takie tematy.

Połowa wiedzy z pierwszych dwóch lat studiów to coś, co kiedyś było w podstawówce, a teraz to "wybitnie specjalistyczna wiedza"... Specjalistyczna wiedza jak zmierzyć średnicę pręta przy użyciu suwmiarki z dokładnością do 0.1mm... xD

Ad. (1) wykształconych osób jest bardzo dużo w naszym kraju, ale przecież "nie ma pan dyplomu ukończenia studiów, to nie możemy pana przyjąć do pracy", bo przecież bezmózgi z HR [bez urazy dla pracowników działu rekrutacji, ale to opinia z autopsji] potrafią tylko podążać za stałym procesem rekrutacji, a nie potrafią wziąć kogoś z "produkcji" by przetestował czyjąś wiedzę, bo to jednak wiedza jest ważniejsza, a nie dyplom. 
Ad. (2)  patrz punkt b) - jak studenci będą płacić za studia to zaczną wymagać jakości i wolny rynek sam ureguluje jakość kształcenia... połowa uczelni (obecnie) państwowych przestałaby istnieć, bo jakości na nich ciężko się doszukać...
Ad. (3) Tutaj się zgodzę, chociaż wielu wykładowców (tych rozsądniejszych) idzie na rękę i pozwala zaliczyć przedmiot w uproszczony sposób np. testem wiedzy czy umiejętności.

Osobiście próbowałem studiować, ale szybko stwierdziłem, że to strata czasu i pieniędzy. Przez rok samodzielnej nauki nauczyłem się tyle, co większość osób przez jakieś 2-3 lata na uczelni wyższej (wkładając w to znacznie mniej stresu, pieniędzy i czasu). Niestety tutaj trafiamy w punkt (1) - niby mam własną wiedzę, ale nie mam papierka, więc automatycznie jestem skreślany przez HR.

  • Lubię! 1
Link do komentarza
Share on other sites

@Tomson1105 Zawsze warto pomyśleć 'Jak bym to ja zrobił?' Bo:
1. Kariera i zarobki związane są z osiągnięciami naukowymi, tj. liczbą publikowanych artykułów. Uczenie sali 200 osób nie jest proste. A wzbudzenie zaangażowania, czy entuzjazmu nawet w mniejszej grupie laboratoryjnej też nie jest proste. Idąc na współpracę z przemysłem trzeba stawić czoła wyzwaniom (o tym pisałem powyżej).  Na dodatek dominuje zasada zzz i niechęć do przedmiotów teoretycznych, zwłaszcza matematyki.
2. Lekarstwem jest współpraca z przemysłem, co ma już tu i ówdzie miejsce. Wtedy wykładowca wie, że produkując dobrych i poszukiwanych absolwentów ma stabilne dochody z przemysłu. Tak działa już szereg firm państwowych i prywatnych z PGZ włącznie (o szczegółach nie napiszę, ale niedawna kolacja dla Koreańczyków w rest. Belvedere w Łazienkach pokazała, że współpraca z wiodącymi uczelniami jest 'juicy'.) Wsparcie uczelni przez przemysł jest konieczne i szeroko stosowane na świecie. U nas też się zaczyna (po zapaści bankructwa państwa z lat 80-90tych) i będzie stabilnie trwałe.
3. Na dodatek nastąpił odwrót od pacyfizmu i nawrót do zbrojeń, a to tylko przez bardzo zaawansowaną technikę. Pieniądze na to ma tylko przemysł i to jest ogromne, o ile nie dominujące, źródło finansowania światowych uczelni technicznych. Wymaga jednak konkretnych wyników, bo sam jest z tego rozliczany przez 'dorosłych chłopców' używających tych coraz bardziej wymyślnych 'zabawek'.
Jest wśród młodych pęd do informatyki i to już niezły początek.
Pozostaję niezachwianym optymistą.
Pzdr, JK

Link do komentarza
Share on other sites

@Jan_Kunicki Ad 1) Warto się zastanowić kiedy forma wykładu dla 200 osób jest dobrym pomysłem. Czy trzepanie równań, skomplikowanych reguł i ogólnie treści wymagających dużego skupienia na wykładzie to dobry pomysł? Moim zdaniem zdecydowanie nie! Czy wykład, który w obrazowy sposób przestawia typy silników i ich cechy, wykład prezentujący zjawiska fizyczne lub prezentuje treści czysto informacyjne i pokazuje jak coś działa i dlaczego to dobry pomysł? Zdecydowanie tak! Sorry, ale dla mnie wykład z matematyki, który trwa 3 godziny, wymaga notowania non stop (no bo oczywiście nie ma żadnych materiałów...), nie dając chwili na zastanowienie się i skupienie na danym temacie jest absolutną głupotą. Osobiście nie byłem w stanie się skupić i notować na więcej niż godzinę, mój rekord to 1,5h, a uwierz mi, że takich osób była zdecydowana większość. Do takich treści powinny być przygotowane skrypty i w nich powinna być cała wiedza potrzebna do zaliczenia egzaminów, a tak w ogóle nie było, a ponadto dochodziło do takich anomalii, że pewne grupy miały 3 godziny wykładu z matmy, jakąś laborkę z innego przedmiotu, a po laborce ćwiczenia z matmy, gdzie trzeba było już trzaskać zadania, które parę godzin temu były dopiero na wykładzie... PATOLOGIA a nie wykład... Oczywiście były też wykłady bardzo ciekawe, bogate w materiały multimedialne lub nawet rzeczywiste akcesoria żeby każdy wziął w ręce i zobaczył jak coś wygląda, ale to była zdecydowanie rzadkość. Na wykładach królują 10 letnie slajdy, ściana tekstu i czytanie tego przez wykładowcę... No patologia...
Ad 2) Na mojej uczelni był brak jakiejkolwiek współpracy z przemysłem, a przynajmniej takie są odczucia z punktu widzenia studenta. Daje się mocno wyczuć mentalność "Dać coś studentowi? Żeby zepsuł?!" i w ten sposób student dostaje stare i niesprawne gówno, a fajniejszymi zabawkami najwyżej doktoranci się pobawią 😉 
Na tematy odnośnie militariów i takiej współpracy z uczelniami się nie wypowiem bo nie mam takiej wiedzy, ale żeby taka współpraca w ogóle miała sens, to najpierw trzeba się zająć problemami, o których wcześniej tutaj pisaliśmy.

Link do komentarza
Share on other sites

@Tomson1105 rzuciłeś tezę
 

14 godzin temu, Tomson1105 napisał:

Warto się zastanowić kiedy forma wykładu dla 200 osób jest dobrym pomysłem

i naprawdę nie wiem jak to co napisałeś później się do niej odnosi:

14 godzin temu, Tomson1105 napisał:

Czy trzepanie równań, skomplikowanych reguł i ogólnie treści wymagających dużego skupienia na wykładzie to dobry pomysł? Moim zdaniem zdecydowanie nie! Czy wykład, który w obrazowy sposób przestawia typy silników i ich cechy, wykład prezentujący zjawiska fizyczne lub prezentuje treści czysto informacyjne i pokazuje jak coś działa i dlaczego to dobry pomysł? Zdecydowanie tak!

Ten wykład marzeń mógłby być zarówno dla 1 osoby jak i na pełnym stadionie i kolejnym milionem słuchaczy przed telewizorami. Co ma do tego ilość osób?

 

15 godzin temu, Tomson1105 napisał:

Toć nauczyciel w podstawówce czy liceum musi być po pedagogice, a już prowadzący teoretycznie poważny przedmiot na uczelni wyższej nie musi mieć żadnych kwalifikacji

15 godzin temu, Tomson1105 napisał:

Ja np. do tej pory nie wiem po cholerę mi wiedza pod jakim kątem musi wpaść elektron między okładki kondensatora, żeby z drugiej strony wyleciał równolegle

15 godzin temu, Tomson1105 napisał:

na cały kierunek jest jeden sensowny robot 

Problemem jest to, że większość studentów i absolwentów Politechnik tak naprawdę chciała by pójść do jakiejś 1-2 rocznej zawodówki a wybiera uczelnię wyższą.

  • Lubię! 1
Link do komentarza
Share on other sites

@Harnas Całkiem sporo racji.
Krytykować jest łatwo, a zaproponować z sensem coś pasującego wszystkim trudno.
Badania wykazują, że w rozwiniętym społeczeństwie ~5-7% populacji może intelektualnie być gotowa do studiowania inżynierii. W czasach zimnej wojny zwiększano to do 9%. Reszta po prostu intelektualnie nie podoła. Dlatego są frustracje i zniechęceni.
Zawodówki nie są złym rozwiązaniem.
Pzdr, JK

Link do komentarza
Share on other sites

@Jan_Kunicki @Jan_Kunicki Dobra, już skończ z tą zawodówką... Jeżeli ktoś się nie nadaje do tego typu studiów to odpada z reguły po pierwszym semestrze i to jest normalne, ale zarzucanie komuś że pomylił studia z zawodówką to jest kpina...

Dnia 9.08.2022 o 11:41, Jan_Kunicki napisał:

Krytykować jest łatwo, a zaproponować z sensem coś pasującego wszystkim trudno.

No słabo trafiłeś, bo osobiście bardzo dużo zrobiłem dla innych w trakcie studiów. 2 lata byłem prezesem koła naukowego i działalnością naszego koła starałem się zapełniać te potworne luki, które tworzyła uczelnia. Osobiście prowadziłem wiele kursów jak choćby z Inventora, projektowania płytek PCB, elektroniki czy Arduino. Na jednym z przedmiotów mieliśmy w Inventorze zaprojektować przez semestr ramię robota przy czym nauka oprogramowania praktycznie nie istniała, przez 3 wykłady prowadzący na projektorze pokazywał co gdzie robi, co jest absurdalnym sposobem nauki i to było widać bo wszyscy szukali jakichś kursów i tutoriali żeby w ogóle zacząć projektowanie. Prowadzący totalnie zignorował moją uwagę, że w ogóle nie pokazał na czym polegają i po co są wiązania w szkicach, a później widziałem jaki ludzie mieli śmietnik jak próbowali zmienić jedną wartość w szkicu. Raz w tygodniu były "zajęcia projektowe" co było jakimś żałosnym żartem, bo zajęcia był w sali komputerowej, gdzie na żadnym komputerze nie było Inventora i cały projekt musieliśmy robić w domu i raz w tygodniu przyjść na "zajęcia projektowe" pokazać postępy choćby jako screeny w telefonie. Prowadziłem np. szkolenie podstawowe dla 32 osób i dodatkowo zorganizowałem szkolenie rozszerzone prowadzone przez firmę i osoby chętne miały możliwość odbycia tego szkolenia z niezłym rabatem (ponadto nie musieli płacić za poziom podstawowy), a po jakimś czasie słyszałem, że 2 osoby dzięki temu załapały się do fajnej pracy. Zakupiłem również kilkanaście zestawów do nauki Arduino i elektroniki i również prowadziliśmy szkolenia.
Do naszego koła na rekrutację zawsze przychodziło po kilkadziesiąt osób. Bardzo często były osoby będące na 3 roku, które mówiły że chcą do nas dołączyć bo chcą w końcu się czegoś nauczyć i porobić coś praktycznie. I od razu odbijam zarzut o ich "nadawaniu się do uczelni technicznej" bo były to osoby bardzo inteligentne, którym w ogóle nie było pokazane jak zacząć. Moim zdaniem to jest wstyd dla uczelni, że studenci 3 roku na kierunku automatyka i robotyka nie potrafią używać płytki stykowej i samodzielnie bawić się elektroniką. Oczywiście nie robię z tego żadnego wyznacznika, ale takich zaległości jest dużo dużo więcej.
 

  • Lubię! 1
Link do komentarza
Share on other sites

Dołącz do dyskusji, napisz odpowiedź!

Jeśli masz już konto to zaloguj się teraz, aby opublikować wiadomość jako Ty. Możesz też napisać teraz i zarejestrować się później.
Uwaga: wgrywanie zdjęć i załączników dostępne jest po zalogowaniu!

Anonim
Dołącz do dyskusji! Kliknij i zacznij pisać...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym może działać lepiej. Więcej na ten temat znajdziesz w Polityce Prywatności.